Witam, informuję, że blog zostaje przeniesiony pod następujący adres: marcinbrixen.pl
Tam zostaną przeniesione znajdujące się tutaj wpisy oraz będą pojawiać się nowe notki.
Obecny blog zostanie po jakimś czasie usunięty.
Grunt to nie wypaść z roli
Impresja na temat programu "Rolnik szuka żony". Do jednego z rolników napisała pani doktor seksuologii.
sobota, 25 lutego 2017
wtorek, 6 września 2016
Kilka fragmentów
1. Rozmowa.
- Dzień dobry pani.
- Mówmy sobie po imieniu. Martyna.
- Marian. Muszę zapytać o jedno - dlaczego się pani zgłosiła? Tak mnie to ciekawi, że nawet zaprosiłem panią do grona tych, z którymi mamy się spotkać.
- Tylko dlatego? Och...
- Martyno, jesteś kobietą piękną, wykształconą, masz doktorat.
- Tytuł doktora oznacza, że jestem lekarzem.
- O. To jeszcze lepiej. Dlaczego ty, lekarz, taka piękna jesteś, i chcesz iść na wieś? Za żonę do rolnika?
- Moje dotychczasowe życie nie było... Ech... Udane... Chciałabym czegoś nowego...
- Nowego mówisz... Na wsi ciężka praca, a ty potrafiłabyś pracować ciężko? Tak tylko pytam, bo sam nie wiem kogo wybrać, a nawet jak kogoś wybiorę to i tak nic z tego nie będzie.
- Dlaczego? To po co poszedłeś do programu?
- Nie ja. E... Rodzice mnie zgłosili.
- O Jezu!
- Nie śmiej się.
- Nie śmieję się.
2. Wybór.
- A oto i nasz kolejny rolnik! Marian!
- Tak...
- Marianie przedstawimy jeszcze raz twoje kandydatki. Pierwsza z nich to Ula!
- Witam państwa serdecznie. Cieszę się, że Marian mnie wybrał, hłę, hłę. Musiałam się sporo namęczyć, ale warto było. Myślę, że z finałowej trójki wybierze również mnie, bo jakąż ja mam konkurencję, hłę, hłę. Więc od razu powiem, Marian tobie też, że za te twoje gospodarstwo to się trzeba wziąć. Po pierwsze...
- To może potem to pani opowie, jak już Marian panią wybierze. A oto i druga... drugi kandydat! Tak! Marianie, nie tylko kobiety do ciebie napisały! Wpadłeś również w oko Andrzejowi!
- No witam cześć... Marzę o tym, by obudzić się w wiejskiej scenerii wcześnie rano o dziewiątej, przyrządzić dla kochanej mi osoby smoothie z jarmużu, a na koniec, po całym dniu relaksu na łonie również przyrody gładzić delikatnie twoje spracowane ręce... - Dziękujemy, Andrzeju, A trzecia osoba to Martyna i...
- Ja już się zdecydowałem! Biorę tylko Martynę!
- Na pewno? Już?
- Już, tak, już.
- Ale ona i tak musi spędzić u ciebie kilka dni zanim podejmiesz ostateczną decyzję.
- Tak, oczywiście. To nawet lepiej, bo chciałbym dowiedzieć się dokładniej co sprawiło, że taka kobieta, doktor socjologii, postanowiła...
- Marian.
- ...przenieść się na wieś, jak ona...
- Marian!
- Co?
- Chyba nie doczytałeś dokładnie. Martyna jest doktorem, ale seksuologii.
- O.
- Cieszy mnie, nas wszystkich i telewidzów zapewne też, że polski rolnik nie ma kompleksów, jest odważny i nowoczesny, także i w tej sferze!
- Martyna.
- Tak, Marian.
- Nie śmiej się.
- Nie śmieję się.
- Przynajmniej ty się ze mnie nie śmiej.
- Nigdy się nie będę z ciebie śmiała. Ale jest jedna rzecz.
- Jaka?
- Zapomnij o smoothie z jarmużu.
3. Gardło.
- No, Marianku, piękną dziewczynę wybrałeś.
- Ależ mamo, przecież jej jeszcze nie wybrałem.
- Cicho, Marianek. Tak żeś się porządził, że inni mają trzy kandydatki do wyboru a ty masz tylko jedną. Od dziecka byłeś gapa.
- Mama, to w telewizji idzie.
- A niech ludzie widzą jakiego mam syna. Wszyscy mają trzy kandydatki, a ty jedną. Ale za to jaką! Doktor w rodzinie zawsze się przyda. Mnie na ten przykład gardło ciągle boli...
- Ale proszę pani, ja owszem, jestem doktorem. Ale seksuologii...
- Jezus, Maria! To od czego ty jesteś lekarzem?
- No... Od tych spraw.
- Od tych?!
- Właśnie.
- A... Acha... To z gardłem masz chyba niewiele wspólnego...
- Czasami mam.
4. Siostry.
- Chciałabym być waszą przyjaciółką. Naprawdę.
- Każda tak mówi.
- Co ty Iza gadasz, właśnie, że nikt tak nie mówi. Bo widzi pani...
- Mówcie mi Martyna, w końcu jesteście siostrami Mariana.
- Ale młodszymi.
- Nie szkodzi.
- To super. Co to ja... Acha. No więc Marian nie ma dziewczyn.
- Andżelika, nie mów tak! Ma! Miał! Jedną miał dwa lata temu, nie pamiętasz?
- Noo... Coś tam było. Ale krótko. A z panią... To znaczy z tobą, Martyna... Może byłaby szansa na dłużej. Bo ja sobie myślę, że Marian nieśmiały do dziewczyn jest. I to dlatego. A ty jesteś seksuolog. I mu...
- I mu pomożesz.
- No bo lekarz powinien pomagać ludziom, co nie?
- Bardzo to ładnie sobie dziewczyny obmyśliłyście i chętnie pomogę waszemu bratu, ale on musi chcieć.
- Co by nie chciał, każdy facet chce, co nie, Iza? Jak tam ten twój?
- Odwal się Andżelika i mówię ci, jak jeszcze raz będziesz nas podglądać to...
- Nie będę. Nudy takie, że... Nawet się całować nie umiecie.
- A ty niby taka co umie wszystko!
- Nie, ale myślę, że Martyna umie wszystko.
- Martyna umiesz wszystko?!
- Co wszystko, jakie wszystko?
- No... Wszystko co to z chłopakami robić.
Zapadła cisza. Martyna powiedział cicho niskim tonem:
- Umiem wszystko.
- O ja cię...
- I mogę was nauczyć.
Dziewczynom zaświeciły się oczy,
5. Brzoskwinie.
- Pyszne. Martyna, co to jest?
- Smoothie z jarmużu.
- Ej, co wy tu robicie, to miało być babskie spotkanie! Wypad stąd!
- Chcieliśmy zobaczyć jaki skarb Marian złowił w tej telewizji...
- Mnie złowił, a co?
- Bo ja tak sobie myślę, że ten cały seksualizm to jedna wielka ściema, o. Praca to jest na polu, bo z tego coś jest, a...
- Gadasz głupio, Tomek, a jak będziesz tyle chlał i palił to za parę lat będziesz przyjeżdżał do Martyny jako pacjent. I będziesz udawał, że do Mariana w odwiedziny, cha cha cha...
- Cha cha cha!
- Wcale że nie, poza tym jeszcze nie wiadomo czy Marian ją wybierze!
- Co ty gadasz, pasują do siebie.
- A ja ci powiem Tomek, że seksuolog to bardzo ważny zawód. Bo to jest bardzo ważna dziedzina życia. To jest jak przyprawa, nadaje smak każdej czynności, jest wszędzie, trzeba go tylko wyczuć...
- Jak to jest wszędzie?
- No to patrz.
Martyna sięgnęła po brzoskwinię, po czym zaatakowała ją ustami, zębami i językiem.
- O Jezu...
- Marian, ty szczęściarzu!
- To nie tak!
- Patrzcie, ale się Marian zaczerwienił!
- Niejeden by chciał być na miejscu tej brzoskwini. Marian, przyznaj się!
- Wynocha stąd, to miało być babskie spotkanie!
- Nie pchajcie tak!
- Dobra, idziemy!
- Cześć!
- Poszli wreszcie.
- Co za świnie.
- Facetom tylko jedno w głowie.
- Nie tylko facetom, Martyna, co ty odstawiasz?! Co ty chcesz przez to udowodnić, co? Przecież oni będą nas postrzegać tylko w ten sposób! Że my nadajemy się tylko do jednego! Że my jesteśmy tylko po to, żeby im robić to co ty z brzoskwinią!
- No, nie tylko. Jeszcze żeby prać...
- Prasować...
- Obiad, obiad zrobić...
- Hej, hej, dziewczyny! Ja wam tylko pokazuję sposób. Co wy z nim zrobicie to już wasza rzecz. Możecie tak tym wpłynąć, że wasze życie będzie inne. Może bogatsze? Może ciekawsze? Ale pomyślcie tylko jak facet będzie was o to prosił, błagał wręcz... Będziecie go mieć dosłownie w ręku...
- Jak? Mam codziennie przed nim jeść brzoskwinię?
- Oj Marzena, brzoskwinia to tylko przykład! Przecież tu chodzi o coś zupełnie innego!
- A o co?
- Oj, nie mogę. Co, nic nie rozumiesz?
- O jajka chodzi! Hi hi hi!
- To co, chcecie się czegoś nauczyć? Na kiedy się umawiamy? Na jutro?
Jutro.
- Wszystkie już są?
- Nie, Marzeny nie ma.
- Idzie.
- Ale zasuwa. Zła jest.
- To widać.
- O tak, to widać, że jest zła.
Martyna, lepiej uważaj.
- I co?! I co?!
- Marzena, nie krzycz tak, tylko powiedz o co chodzi.
- O co chodzi?! O te twoje wczorajsze wygłupy z brzoskwinią! Zrobiłam to wczoraj z moim facetem!
- O Jezu!
- I co, wzięłaś też brzoskwinię?
- Nie! Jajka!
- O Jezu!!
- Zrobiłam dokładnie to co ty! A on tylko siedział i się dziwnie patrzył! To jest jakieś oszustwo! Nie pozwolę robić z siebie idiotki!
-Na pewno zrobiłaś wszystko jak trzeba?
- Na pewno! Najpierw ugotowałam je na twardo, potem obrałam ze skorupki, a potem zjadłam dokładnie tak, jak pokazywałaś z brzoskwinią! I to trzy jajka! A on - nic! Tylko się dziwnie patrzył!
- Dzień dobry pani.
- Mówmy sobie po imieniu. Martyna.
- Marian. Muszę zapytać o jedno - dlaczego się pani zgłosiła? Tak mnie to ciekawi, że nawet zaprosiłem panią do grona tych, z którymi mamy się spotkać.
- Tylko dlatego? Och...
- Martyno, jesteś kobietą piękną, wykształconą, masz doktorat.
- Tytuł doktora oznacza, że jestem lekarzem.
- O. To jeszcze lepiej. Dlaczego ty, lekarz, taka piękna jesteś, i chcesz iść na wieś? Za żonę do rolnika?
- Moje dotychczasowe życie nie było... Ech... Udane... Chciałabym czegoś nowego...
- Nowego mówisz... Na wsi ciężka praca, a ty potrafiłabyś pracować ciężko? Tak tylko pytam, bo sam nie wiem kogo wybrać, a nawet jak kogoś wybiorę to i tak nic z tego nie będzie.
- Dlaczego? To po co poszedłeś do programu?
- Nie ja. E... Rodzice mnie zgłosili.
- O Jezu!
- Nie śmiej się.
- Nie śmieję się.
2. Wybór.
- A oto i nasz kolejny rolnik! Marian!
- Tak...
- Marianie przedstawimy jeszcze raz twoje kandydatki. Pierwsza z nich to Ula!
- Witam państwa serdecznie. Cieszę się, że Marian mnie wybrał, hłę, hłę. Musiałam się sporo namęczyć, ale warto było. Myślę, że z finałowej trójki wybierze również mnie, bo jakąż ja mam konkurencję, hłę, hłę. Więc od razu powiem, Marian tobie też, że za te twoje gospodarstwo to się trzeba wziąć. Po pierwsze...
- To może potem to pani opowie, jak już Marian panią wybierze. A oto i druga... drugi kandydat! Tak! Marianie, nie tylko kobiety do ciebie napisały! Wpadłeś również w oko Andrzejowi!
- No witam cześć... Marzę o tym, by obudzić się w wiejskiej scenerii wcześnie rano o dziewiątej, przyrządzić dla kochanej mi osoby smoothie z jarmużu, a na koniec, po całym dniu relaksu na łonie również przyrody gładzić delikatnie twoje spracowane ręce... - Dziękujemy, Andrzeju, A trzecia osoba to Martyna i...
- Ja już się zdecydowałem! Biorę tylko Martynę!
- Na pewno? Już?
- Już, tak, już.
- Ale ona i tak musi spędzić u ciebie kilka dni zanim podejmiesz ostateczną decyzję.
- Tak, oczywiście. To nawet lepiej, bo chciałbym dowiedzieć się dokładniej co sprawiło, że taka kobieta, doktor socjologii, postanowiła...
- Marian.
- ...przenieść się na wieś, jak ona...
- Marian!
- Co?
- Chyba nie doczytałeś dokładnie. Martyna jest doktorem, ale seksuologii.
- O.
- Cieszy mnie, nas wszystkich i telewidzów zapewne też, że polski rolnik nie ma kompleksów, jest odważny i nowoczesny, także i w tej sferze!
- Martyna.
- Tak, Marian.
- Nie śmiej się.
- Nie śmieję się.
- Przynajmniej ty się ze mnie nie śmiej.
- Nigdy się nie będę z ciebie śmiała. Ale jest jedna rzecz.
- Jaka?
- Zapomnij o smoothie z jarmużu.
3. Gardło.
- No, Marianku, piękną dziewczynę wybrałeś.
- Ależ mamo, przecież jej jeszcze nie wybrałem.
- Cicho, Marianek. Tak żeś się porządził, że inni mają trzy kandydatki do wyboru a ty masz tylko jedną. Od dziecka byłeś gapa.
- Mama, to w telewizji idzie.
- A niech ludzie widzą jakiego mam syna. Wszyscy mają trzy kandydatki, a ty jedną. Ale za to jaką! Doktor w rodzinie zawsze się przyda. Mnie na ten przykład gardło ciągle boli...
- Ale proszę pani, ja owszem, jestem doktorem. Ale seksuologii...
- Jezus, Maria! To od czego ty jesteś lekarzem?
- No... Od tych spraw.
- Od tych?!
- Właśnie.
- A... Acha... To z gardłem masz chyba niewiele wspólnego...
- Czasami mam.
4. Siostry.
- Chciałabym być waszą przyjaciółką. Naprawdę.
- Każda tak mówi.
- Co ty Iza gadasz, właśnie, że nikt tak nie mówi. Bo widzi pani...
- Mówcie mi Martyna, w końcu jesteście siostrami Mariana.
- Ale młodszymi.
- Nie szkodzi.
- To super. Co to ja... Acha. No więc Marian nie ma dziewczyn.
- Andżelika, nie mów tak! Ma! Miał! Jedną miał dwa lata temu, nie pamiętasz?
- Noo... Coś tam było. Ale krótko. A z panią... To znaczy z tobą, Martyna... Może byłaby szansa na dłużej. Bo ja sobie myślę, że Marian nieśmiały do dziewczyn jest. I to dlatego. A ty jesteś seksuolog. I mu...
- I mu pomożesz.
- No bo lekarz powinien pomagać ludziom, co nie?
- Bardzo to ładnie sobie dziewczyny obmyśliłyście i chętnie pomogę waszemu bratu, ale on musi chcieć.
- Co by nie chciał, każdy facet chce, co nie, Iza? Jak tam ten twój?
- Odwal się Andżelika i mówię ci, jak jeszcze raz będziesz nas podglądać to...
- Nie będę. Nudy takie, że... Nawet się całować nie umiecie.
- A ty niby taka co umie wszystko!
- Nie, ale myślę, że Martyna umie wszystko.
- Martyna umiesz wszystko?!
- Co wszystko, jakie wszystko?
- No... Wszystko co to z chłopakami robić.
Zapadła cisza. Martyna powiedział cicho niskim tonem:
- Umiem wszystko.
- O ja cię...
- I mogę was nauczyć.
Dziewczynom zaświeciły się oczy,
5. Brzoskwinie.
- Pyszne. Martyna, co to jest?
- Smoothie z jarmużu.
- Ej, co wy tu robicie, to miało być babskie spotkanie! Wypad stąd!
- Chcieliśmy zobaczyć jaki skarb Marian złowił w tej telewizji...
- Mnie złowił, a co?
- Bo ja tak sobie myślę, że ten cały seksualizm to jedna wielka ściema, o. Praca to jest na polu, bo z tego coś jest, a...
- Gadasz głupio, Tomek, a jak będziesz tyle chlał i palił to za parę lat będziesz przyjeżdżał do Martyny jako pacjent. I będziesz udawał, że do Mariana w odwiedziny, cha cha cha...
- Cha cha cha!
- Wcale że nie, poza tym jeszcze nie wiadomo czy Marian ją wybierze!
- Co ty gadasz, pasują do siebie.
- A ja ci powiem Tomek, że seksuolog to bardzo ważny zawód. Bo to jest bardzo ważna dziedzina życia. To jest jak przyprawa, nadaje smak każdej czynności, jest wszędzie, trzeba go tylko wyczuć...
- Jak to jest wszędzie?
- No to patrz.
Martyna sięgnęła po brzoskwinię, po czym zaatakowała ją ustami, zębami i językiem.
- O Jezu...
- Marian, ty szczęściarzu!
- To nie tak!
- Patrzcie, ale się Marian zaczerwienił!
- Niejeden by chciał być na miejscu tej brzoskwini. Marian, przyznaj się!
- Wynocha stąd, to miało być babskie spotkanie!
- Nie pchajcie tak!
- Dobra, idziemy!
- Cześć!
- Poszli wreszcie.
- Co za świnie.
- Facetom tylko jedno w głowie.
- Nie tylko facetom, Martyna, co ty odstawiasz?! Co ty chcesz przez to udowodnić, co? Przecież oni będą nas postrzegać tylko w ten sposób! Że my nadajemy się tylko do jednego! Że my jesteśmy tylko po to, żeby im robić to co ty z brzoskwinią!
- No, nie tylko. Jeszcze żeby prać...
- Prasować...
- Obiad, obiad zrobić...
- Hej, hej, dziewczyny! Ja wam tylko pokazuję sposób. Co wy z nim zrobicie to już wasza rzecz. Możecie tak tym wpłynąć, że wasze życie będzie inne. Może bogatsze? Może ciekawsze? Ale pomyślcie tylko jak facet będzie was o to prosił, błagał wręcz... Będziecie go mieć dosłownie w ręku...
- Jak? Mam codziennie przed nim jeść brzoskwinię?
- Oj Marzena, brzoskwinia to tylko przykład! Przecież tu chodzi o coś zupełnie innego!
- A o co?
- Oj, nie mogę. Co, nic nie rozumiesz?
- O jajka chodzi! Hi hi hi!
- To co, chcecie się czegoś nauczyć? Na kiedy się umawiamy? Na jutro?
Jutro.
- Wszystkie już są?
- Nie, Marzeny nie ma.
- Idzie.
- Ale zasuwa. Zła jest.
- To widać.
- O tak, to widać, że jest zła.
Martyna, lepiej uważaj.
- I co?! I co?!
- Marzena, nie krzycz tak, tylko powiedz o co chodzi.
- O co chodzi?! O te twoje wczorajsze wygłupy z brzoskwinią! Zrobiłam to wczoraj z moim facetem!
- O Jezu!
- I co, wzięłaś też brzoskwinię?
- Nie! Jajka!
- O Jezu!!
- Zrobiłam dokładnie to co ty! A on tylko siedział i się dziwnie patrzył! To jest jakieś oszustwo! Nie pozwolę robić z siebie idiotki!
-Na pewno zrobiłaś wszystko jak trzeba?
- Na pewno! Najpierw ugotowałam je na twardo, potem obrałam ze skorupki, a potem zjadłam dokładnie tak, jak pokazywałaś z brzoskwinią! I to trzy jajka! A on - nic! Tylko się dziwnie patrzył!
Subskrybuj:
Posty (Atom)